Recenzja filmu

Guillermo del Toro: Pinokio (2022)
Mark Gustafson
Guillermo del Toro
Gregory Mann
Ewan McGregor

Master of Puppets

Guillermo del Toro osadza akcję we Włoszech, ale przenosi ją w okres dwudziestolecia międzywojennego. Bohaterom ciągle doskwiera samotność, ciągle narażeni są na grasujących rabusiów i
Master of Puppets
źródło: Materiały prasowe
Guillermo del Toro doskonale wie, że niektórych legend nie ma potrzeby powtarzać, streszczać i kopiować. Są za głęboko zakotwiczone w masowej wyobraźni. Zwroty akcji to rozpoznana Droga Bohatera, a puenty – o dobru, pięknie i prawdzie – są już nie do ruszenia. Do mitów należy powracać, ale trzeba nadawać im nowe znaczenia, lokować je w innych kontekstach, przepisywać i dodawać coś od siebie. Właśnie wtedy na swój szczególny sposób ożywają. Na chwilę przestają być ponadczasowymi toposami. Lądują na Ziemi i zaczynają być znacznie bliższe codziennemu doświadczeniu.

Załóżmy więc, że "Pinokio" nie będzie opowieścią o chłopcu wystruganym z sosny, ale przede wszystkim o niewyrażalnym cierpieniu Dżepetta. Niech stworzenie lalki będzie ekspresją otumanionego alkoholem umysłu, napędzanego gniewem i frustracją - a nie spełnionym życzeniem od spadającej gwiazdy. Ożywiona marionetka może być pijackim majakiem, manifestem wyobraźni desperata, ostatnim tchnieniem i przebłyskiem z minionego, normalnego życia. W prologu filmu del Toro po raz pierwszy zaproponuje nową interpretacyjną ścieżkę i odważny punkt widzenia. Później wpuści nas w kilka innych ślepych uliczek i zadba, by stara melodia co chwilę nabierała nowego brzmienia.



Kilkanaście lat temu przeklęty los odebrał Dżepetto ukochanego syna, Carlo. Starzec na to nie zasłużył. Był zbyt sumienny, zbyt uczciwy, zbyt oddany. Jednak teraz zdecydował postawić na swoim: odzyskać straconego syna i stracony na żałobie czas. Do jednej ręki dłuto, do drugiej flaszka. W tej konfiguracji przecież mogą zadziać się cuda. Oto ostatnia próba powrotu do życia, zanim rozpadnie się ono na kawałeczki. Zaufajcie Guillermo del Toro i przyjmijcie zaproszenie do kolejnego labiryntu.

Niech przepisane, uzupełnione i strawestowane perypetie Dżepetta, Pinokia i świerszcza Sebastiana pozostaną dla was zaskoczeniem. Guillermo del Toro osadza akcję we Włoszech, ale przenosi ją w okres dwudziestolecia międzywojennego. Bohaterom ciągle doskwiera samotność, ciągle narażeni są na grasujących rabusiów i naciągaczy, dochodzi do tego burzliwa codzienność i niepewność jutra. Nad głowami przelatują samoloty, ściany budynków oklejone są wzywającymi do walki plakatami, wojsko na szerszą skalę zaczyna pobór rekrutów a objeżdżający kraj Benito Mussolini dba o podtrzymanie popularności i wzrost bojowych nastrojów. "Pinokio" to kino wojenne i mroczna baśń o tym jak Wielka Polityka dociera na obrzeża, jak trwale przekształca i demoralizuje. Wystarczy lekkie jej muśnięcie, by doprowadzić lokalną społeczność na skraj katastrofy.



Pinokio oczywiście chłonie wszystko jak gąbka, każda nowość wydaje mu się atrakcyjna i pociągająca. Taka będzie szkoła, kościół (krucyfiks i legenda o Zmartwychwstałym są dla del Toro ważnym punktem odniesienia), objazdowy kukiełkowy teatr czy wojskowe koszary dla nieletnich. Gdzieś będzie niechciany, gdzie indziej zwyczajnie się rozczaruje, w innym miejscu jego życie zawiśnie na włosku. Pinokio w ujęciu del Toro w mniejszym stopniu jest wiodącą dramatyczną postacią, bardziej lustrem dla otaczających go bliskich. To w nim Dżepetto ulokuje swoje traumy i swój żal, to w nim jego kolega Knot, wychowywany twardą ręką przez ojca, znajdzie upragnionego przyjaciela, to dzięki jego postawie Sebastian wyrzeknie się egoizmu. W nieskazitelnym, krystalicznie czystym Pinokiu mogą przejrzeć się inni, a meksykański reżyser wyraża to za pomocą porównań i zestawień par bohaterów. "Pinokio" Guillermo del Toro u podstaw pozostaje bowiem przypowieścią o niekochających i uczących się kochać ojcach oraz o domagających się tego uczucia synach. Akceptacja ze strony Dżepetta będzie absolutnym priorytetem dla Pinokia. Dodatkowo twórcy postawią drewnianego chłopca przed intrygującym egzystencjalnym dylematem, który będzie dla niego zarazem darem i przekleństwem. Natomiast dla filmu: narracyjnym drugim dnem.



Reżyser rysuje zawiłą siatkę relacji w szerokich i bliskich planach. Pokazuje nam zapędy totalitarnej władzy, opacznie rozumiane posłuszeństwo, niesłusznie stawiane oczekiwania i nieumiejętnie wyrażaną miłość. Pinokio to przecież nie jedyna marionetka w filmie. Nad głowami wszystkich wiszą krzyżaki z ubezwłasnowolniającymi sznurkami. Dla Dżepetta bicie kościelnych dzwonów jest za każdym razem jak uderzenie piorunem, Knot bez odrobiny sprzeciwu wykonuje zachcianki despotycznego ojca, Stromboli zrobi wszystko, by zyskać uznanie Mussoliniego. Każdy pod coś podczepiony, od kogoś zależny, zniewolony ciałem i umęczony duchem. Zanurzony w fantastycznych krainach del Toro pozostaje jednak niezmienny i przychodzi z przytomną receptą. Nawet dla niego modlitwa, wróżki czy fauny to zawsze forma ucieczki. Mistyczny świat jest domeną testów i prób, nigdy prawdziwych konfrontacji.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones